poniedziałek, 11 listopada 2013

DZIĘKUJĘ

Chciałabym Wam bardzo podziękować, bo wybiło 1000 wyświetleń *-* nawet nie wiecie, jak się cieszę, że cały czas czytacie :) Nowego rozdziału możecie się spodziewać prawdopodobnie w tym tygodniu, ale uwierzcie, że ten rozdział jest trudny do napisania :/ za dużo planuję tam informacji i zdarzeń i może go rozłożę na kilka rozdziałów :D
~Miix

sobota, 2 listopada 2013

8. Podpalam pewnego półboga


                Natychmiast podniosłam się na nogi i złapałam miecz. Nie wiedziałam czego chcą rzymianie, ale widok świrniętego mordercy pluszaków na czele około tuzina uzbrojonych rzymskich półbogów nie mógł oznaczać czegoś dobrego… Lou i Nico stanęli obok mnie z bronią w pogotowiu. Shadow i Luma mierzyli rzymian wzrokiem.
-Oktawian? – spytał Nico
-No, no król duchów szlaja się po skałach z jakimiś dziewczynami… Trochę to dziwne patrząc na to co się dzieje na Olimpie i w Grecji… - powiedział z szatańskim uśmieszkiem Oktawian.
-Nie jestem ‘jakąś dziewczyną’. Jestem Thi. Czego chcesz? –spytałam
-Ja? Szukam tylko drogi do waszego obozu…
-No to źle trafiłeś. Idź rozpruwać miśki gdzieś indziej. –powiedziałam
-Chyba się nie zrozumieliśmy. Gadaj, jak dotrzeć do Obozu Herosów.
-Pff… chyba oszalałeś! –wtrącił Nico
-No więc nie zostawiacie mi wyboru. – powiedział Oktawian i rzucił się na mnie z mieczem.
                Odbiłam atak. Pozostałych kilku rzymian rzuciło się na moich towarzyszy. Oktawian ciął mieczem ze wszystkich stron ale najwyraźniej lepiej walczyło mu się z miśkami, bo odpierałam jego ataki bez większego problemu. Najpierw rzymianie mieli przewagę ale Shadow przewracał ogonem jednego po drugim. W końcu walczyliśmy jeden na jednego, ale w tym samym czasie trzech rzymian przyszpiliło Shadow’a do ściany. Lou potknęła się i przeciwnik odepchnął ją na bok. Chyba nie mogła się ruszyć. Nico nadal walczył ale powoli opadał z sił. Nie dziwiłam mu się. Sama też się zmęczyłam. Rzymianie nie byli najlepsi w szermierce ale z pewnością potrafili nieźle zmęczyć. Oktawian podciął mnie mieczem i upadłam na ziemię. Moja broń potoczyła się z brzękiem po ziemi. Nico uderzył przeciwnika płazem miecza w twarz i rzucił mi się na pomoc. Oktawian zamachnął się na mnie mieczem ale w ostatniej chwili Nico wybił mu miecz z ręki. Zmęczony upadł na kolana obok mnie.
-Spójrz Thi. Przegrywasz. Twoi przyjaciele nie mogą już walczyć, a twój smok ledwo żyje. Nie masz już szans. Powiedz, gdzie jest obóz, a puścimy was wolno.
Patrzyłam na to wszystko z zapartym tchem. Zaczęłam gorączkowo myśleć. Moi towarzysze leżeli na ziemi bez ruchu. Mój smok był przyszpilony do ściany. Wilk Louise rozwiał się w powietrzu i tyle go widziałam. Psychopatyczny rzymianin z Przytulankami przy pasie mnie szantażował. Mój miecz leżał gdzieś z boku. Moja siostra i jej chłopak a zarazem mój ulubiony książkowy parring siedzieli w największej dziurze na świecie i nawet nie wiedziałam czy żyją. To mną wstrząsnęło. Przypomniałam sobie cel misji. Uklękłam, zwiesiłam głowę i skupiłam myśli. Położyłam dłonie płasko na ziemi i poczułam jak całe moje ciało ogarnia ciepło. Ogień stworzył barierę między nami, a rzymianami. Zdezorientowani kuple Oktawiana natychmiast zostali powaleni ogonem smoka.
-Oktawianie, z przyjemnością oświadczam, że… WŁOSY CI SIĘ PALĄ!!! –krzyknęłam z uśmiechem.
Syn Apolla zaczął skakać jak oszalały próbując zgasić płomyczek ognia na czubku głowy.
-Aaaaaaaa! – darł się i wybiegł z jaskini. Rzymianie pobiegli za nim. Zobaczyłam jak uczepiają się orłów i lecą w kierunku najbliższego jeziora. Miałam naprawdę niezły ubaw do chwili, kiedy przypomniałam sobie o Lou i Nico. Wypakowałam z plecaka dwa batoniki ambrozji i włożyłam je do ust towarzyszy. Powoli odzyskiwali siły, a ich rany zasklepiały się. Uznałam, że nie potrzebuję regeneracji. W sumie nic mi nie było poza ogólnym zmęczeniem walką. Było jasno, mogła być jakaś ósma rano. Złożyłam śpiwory i przyszykowałam nas do drogi, kiedy Lou i Nico odpoczywali. Usiedliśmy jeszcze na chwilę żeby ustalić fakty.
-No więc… gdzie właściwie jesteśmy? –spytałam
-Nie mam zielonego pojęcia –zaczął Nico –zasadniczo możemy być wszę-
-Myślę, że gdzieś na krańcu kontynentu, południowy wschód Ameryki północnej… -przerwała mu Lou
-Skąd ta pewność? – spojrzałam na nią ze zdziwieniem
-Bo tam widać morze, geniusze… -powiedziała z uśmiechem Louise wskazując na wodę na horyzoncie
-Oh.. No tak… 
-Więc dalej musimy lecieć nad oceanem. –oznajmił Nico –to może trochę potrwać.
-Zanim dogonimy Argo II miną wieki… -powiedziałam
-Kiedy dotrzemy chociażby do Europy, bliżej Rzymu, może uda mi się przenieść nas cieniem.
-To by wiele dało zakładając, że uda nam się tam dolecieć.
                Wyjrzałam przez wyjście z jaskini i po raz pierwszy dostrzegłam piękno tego miejsca. Delikatne wzniesienia pięknie komponowały się z drewnianymi domkami i otaczającymi je wysokimi górami i lasami. Oddzielały je wartkie strumyki spadające wodospadem z wysokiej góry i wpadające następnie do jezior pomiędzy wzniesieniami. Każde jezioro było lekko porośnięte trzcinami i wysokimi trawami. Przy brzegach znajdowały się pomosty. Na wzgórzach rosły ogromne wierzby i dęby, a w dolinach drzewka owocowe. Domki były poustawiane nieregularnie, w różne strony. Na większym wzgórzu widać było coś w rodzaju targu. Drewniane sklepiki idealnie wpasowujące się w otoczenie. Przez pagórki biegły piaszczyste ścieżki łączące domki i jeziora. Ludzie przechadzali się spokojnie uliczkami, rodziny z dziećmi wypoczywały nad jeziorami. Starsi mężczyźni siedzieli na pomostach łowiąc ryby i rozmawiając między sobą. Kilkoro dzieci siedziało pod wierzbami zawzięcie czytając książki i rysując. Pogoda była wręcz idealna. Było ciepło, żadnej chmurki na niebie, a w twarz uderzał delikatny, chłodny wiaterek. To miejsce było jak z obrazka. Takie spokojne i odbiegające od cywilizacji. Czysta sielanka.
-Ale tu pięknie. –powiedziałam
-No – potwierdził Nico
-Normalnie Ai Wai! –dodała Lou
-Fajnie byłoby tu zostać.
-Ta, ale chyba mamy trochę inne plany – powiedział Nico.
                Spojrzałam jeszcze raz na okolicę i tym razem moją uwagę przykuło coś wybuchającego w oknie jednego z domków. Ten był trochę większy, dwupiętrowy i stał na kompletnym odludziu na wysokim wzgórzu. Okno na drugim piętrze zajaśniało mocnym czerwonym światłem i rozległ się dźwięk wybuchu.
-Emm, chyba mamy jeszcze coś do zrobienia zanim wylecimy. –stwierdziłam
-Tak… Chyba tak. –Nico popatrzył w to samo miejsce.
Złapałam plecak, miecz i wyprowadziłam Shadow’a z jaskini. Wsiedliśmy na smoka i nisko nad lasem poszybowaliśmy w stronę drewnianego domu. Wylądowaliśmy przy domu i zsiedliśmy ze smoka. Spojrzałam w górę. Przeszedł mnie dreszcz. Dom był drewniany, dwupiętrowy i wyglądał mniej więcej jak z horroru. Stanęliśmy przed drzwiami i poczułam jak Shadow podkłada mi głowę pod rękę.
-Zostań tu. –powiedziałam do smoka. Zdawał się mówić coś w rodzaju ‘chyba zwariowałaś, beze mnie zginiesz’ co w sumie wydawało mi się bardzo prawdopodobne –Nie zmieścisz się w drzwiach. A poza tym, ktoś musi zostać na czatach.
-No to idziemy. –powiedział Nico i otworzył skrzypiące drzwi.
                                                                           * * *
Ok. Był nawrót weny. Nareszcie. Rozdział wyszedł w końcu troszkę dłuższy niż poprzednie... Proszę, komentujcie bo aktywność pod ostatnim rozdziałem była minimalna :/ No nic... Życzę miłego czytania ^.^
~Miix

piątek, 1 listopada 2013

Info :3

No więc tak. Po przeczytaniu Domu Hadesa stwierdziłam, że będę pisać w większości niezależnie od niego. Moje wyobrażenia co do wielu rzeczy były całkiem inne, więc tutaj opiszę je tak, jak sobie je wyobrażałam ;) Część scen z DH zostanie niezmieniona (więc tym samym będą spojlery) :) Jutro prawdopodobnie dodam nowy rozdział bo jest już prawie skończony ;3
~Miix
PS. Jak wrażenia po Domu Hadesa? Ja uważam, że fajny, ale jeśli chodzi o np. Tartar czy akcje w Epirze to spodziewałam się czegoś gorszego... :D