Wszyscy gapili się na
mnie. Rachel była blada jak ściana. Prawie upadła na ziemię, ale dwoje herosów
ją podtrzymało. Musiałam być równie biała jak ona. To co właśnie usłyszałam tak
mnie przeraziło, że miałam ochotę uciec gdzieś i zacząć płakać. Ale stałam
tylko jak wryta.
-Dobra, nie robić zbiegowiska! – odezwał się Nico za co byłam mu wdzięczna bo czułam się głupio –Wracajcie do swoich zajęć.
-Thi, chodź porozmawiamy o tym w Wielkim domu. –pociągnął mnie za rękę Chejron i razem z nim i Nico poszliśmy porozmawiać o moim przeznaczeniu.
* * *
-No więc… Dostałaś przepowiednię. To zwykle nie wróży nic dobrego. –zaczął jakże miłym akcentem Chejron.
- Nie wydaje się jakaś bardzo straszna ale te dwie ostatnie linijki mi się nie podobają. –odezwałam się
-Ciało twe w odmętach mroku zatonie – przypomniał Nico –Mało zrozumiałe
-Tak ale „misję zakończysz na śmierci tronie”? -dla mnie to brzmiało mniej więcej jak „Umrzesz szybciej niż ci się wydaje.” –To nie wygląda zbyt miło.
-Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Wszystko się okaże. –powiedział Chejron –Nie będę was dłużej męczył. Macie wolne. Za dwie godziny jest trening łucznictwa.
Wyszliśmy z Nikiem z Wielkiego Domu, a ja starałam się nie wybuchnąć. Zaproponował, że pokaże mi las i tam będę mogła się wyżyć na jakimś potworze, więc ruszyliśmy w stronę lasu.
-Czemu kiedy rzuciłaś się na Meduzę nie mogłaś użyć ognia? Przecież jej siostrę spaliłaś ot tak. –zaczął rozmowę Nico.
-Nie wiem. Próbowałam się skupić na ogniu ale nic z tego. Potrafię zapalić tylko małe płomyczki.
-Tę moc masz na pewno po Hestii. Ona włada ogniem domowym.
-Może… Nie wiem.
Doszliśmy do lasu. Zrobiło się ciemno więc zapaliłam płomyk na palcu i ruszyliśmy dalej. Parę razy widywaliśmy mniejszego rodzaju potwory, które zabijałam mieczem, który Chejron na razie kazał mi zatrzymać. Spacerowaliśmy i spacerowaliśmy aż w końcu stwierdziliśmy, że trzeba wracać na trening łucznictwa. I jak zwykle musiało coś się stać. Tuż obok mnie przeleciała strzała z taką siłą, że gdybym nie uskoczyła, przebiłaby mnie na wylot. Pojawiło się ich więcej. Strzały latały wszędzie dookoła.
-Thalia? –spytałam z nadzieją. Wiedziałam, że łowczynie często się kręcą w lesie, a tylko one kojarzyły mi się ze strzałami.
Zza drzewa wyszła we własnej osobie Thalia Grace, córka Zeusa, a za nią stało około dwunastu dziewczyn w strojach łowczyń Artemidy. Opuściły łuki.
-Cześć Nico! –przywitała się Thalia –Kim jest twoja towarzyszka?
-Thalio, to jest Thirentiah, córka Ateny, a to jest Thalia. –przedstawił nas Nico
Podałyśmy sobie ręce i usiedliśmy na trawie. Rozpaliliśmy ognisko, żeby trochę pogadać.
-Co was sprowadza do lasu? –spytał Nico Thalii
-Szukamy gorszych potworów. Odkąd Gaja ma łatwiejszy dostęp do obozu, coraz więcej ich się tu pojawia i stanowi zagrożenie dla obozu.
-I wy naprawdę jesteście nieśmiertelne? –Spytałam z niedowierzaniem
-Tak, dopóki nie polegniemy w walce –uśmiechnęła się Thalia
-I to… Jest fajne?
-No wiesz…
I w tym momencie naszą rozmowę zakłócił szelest drzew. Coś dużego, chowało się w krzakach. Łowczynie podniosły się natychmiast na nogi i napięły łuki. Wyciągnęłam swój miecz i spokojnie zaczaiłam się bliżej krzaków. Odsłoniłam liście i zanim zdążyłam cokolwiek zrozumieć, jedna z łowczyń wystrzeliła strzałę w stronę tego czegoś. Czarny duży kształt warknął i uciekł za drzewo, pod którym leżał. Zapaliłam lekki płomyczek na palcu, żeby cokolwiek widzieć i powoli zmierzałam w stronę drzewa.
-Thi, uważaj, to jest… -zaczęła Thalia i wtedy ujrzałam całą sylwetkę zwierzęcia.
-Mały smok. –dokończyłam nie bardzo wiedząc co zrobić: podejść bliżej, zamachnąć się mieczem, czy uciekać.
-Musimy go obezwładnić. Może zrobić krzywdę. –Powiedziała któraś łowczyni.
-Nie, jest niegroźny. –Powiedziała Thalia –To gatunek smoka, który nie zieje ogniem i nie zabija niesprowokowany. A poza tym to jeszcze młode.
Smok miał ze trzy metry. Był cały czarny, z wyjątkiem jednej białej plamki na oku. Na głowie miał gładką skórę, dopiero na jej czubku z czaszki wyrastały dwie nieduże wypustki jak niewyrośnięte jeszcze rogi. Jego niebieskie oczy kojarzyły mi się jednocześnie z pełnią księżyca i z czarną ciemną przestrzenią. Miał duże czarne skrzydła i długi ogon owinięty wokół drzewa. Podałam swój miecz Nico i wyciągnęłam rękę w stronę smoka. Zawarczał, ale gdybym teraz cofnęła rękę, wystraszyłby się. Z jego łapy sterczała strzała.
-Hej, spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. –próbowałam uspokoić smoka
Pogłaskałam go po głowie. Chyba był przyjaźnie nastawiony.
-Mogę ci pomóc? –spytałam spoglądając na strzałę
Smok pokazał głową w stronę swojej łapy, więc uznałam, że się zgodził. Delikatnie wyciągnęłam strzałę ze skóry zwierzaka. Smok najwyraźniej ucieszony tym, że z nogi nie sterczy mu już strzała skoczył na mnie i polizał mnie po twarzy.
-Też cię lubię. –zaśmiałam się
Po „twarzy” smoka przemknął cień jego oczy zdawały się wtedy jeszcze bardziej niebieskie. I wtedy przyszło mi coś do głowy.
-Shadow. Będziesz nazywał się Shadow. –Oznajmiłam
-Thi, zaprowadź tego smoka do obozu. Tam będzie bezpieczniejszy. My się już musimy zwijać –Powiedziała Thalia
-Jasne. –powiedział Nico –ale jak? Przecież nie mamy smyczy czy coś…
-Hahahahh myślę, że smycz nie będzie potrzebna… Patrzcie –Powiedziałam patrząc na smoka, który zaczął za mną biegać jakby bawił się w berka.
Pożegnaliśmy się z łowczyniami i wróciliśmy do obozu. Przywitał nas Chejron.
-Oh, jak dobrze, że jesteście. Zaczynałem się już martwić i… -Spojrzał na mojego nowego przyjaciela –Emm… Kto to jest?
-Chejronie, poznaj Shadow’a. Shadow, to jest mój nauczyciel, Chejron. –Przedstawiłam ich sobie.
-To jest… smok?
-Tak znaleźliśmy go w lesie razem z łowczyniami i Thalia powiedziała, że w obozie będzie bezpieczniejszy.
-No dobrze. W stajniach pegazów jest wolne miejsce. Będzie mu tam wygodnie i dostanie jeść i pić. Zaprowadźcie go tam.
-Już się robi.
-A. No i Thi, teraz mieszkasz w domku Ateny. Myślę, że go rozpoznasz.
-Dzięki, ale tę noc chyba spędzę w stajniach.
-Jak chcesz.
Nico odprowadził nas do stajni i pomógł mi nakarmić smoka. Potem poszedł do domku Hadesa. Zmęczona oparłam się o łapę Shadow’a i zasnęłam z nadzieją, że się wyśpię… Nie wyobrażacie sobie jak bardzo się myliłam.
* * *
No tak, przepraszam, że nie było tyle czasu rozdziału, ale było za gorąco na jakąkolwiek wenę :/ Tak czy owak już jest i mam nadzieję, że się spodoba. Proszę, komentujcie :)
~Miixedlife
-Dobra, nie robić zbiegowiska! – odezwał się Nico za co byłam mu wdzięczna bo czułam się głupio –Wracajcie do swoich zajęć.
-Thi, chodź porozmawiamy o tym w Wielkim domu. –pociągnął mnie za rękę Chejron i razem z nim i Nico poszliśmy porozmawiać o moim przeznaczeniu.
* * *
-No więc… Dostałaś przepowiednię. To zwykle nie wróży nic dobrego. –zaczął jakże miłym akcentem Chejron.
- Nie wydaje się jakaś bardzo straszna ale te dwie ostatnie linijki mi się nie podobają. –odezwałam się
-Ciało twe w odmętach mroku zatonie – przypomniał Nico –Mało zrozumiałe
-Tak ale „misję zakończysz na śmierci tronie”? -dla mnie to brzmiało mniej więcej jak „Umrzesz szybciej niż ci się wydaje.” –To nie wygląda zbyt miło.
-Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Wszystko się okaże. –powiedział Chejron –Nie będę was dłużej męczył. Macie wolne. Za dwie godziny jest trening łucznictwa.
Wyszliśmy z Nikiem z Wielkiego Domu, a ja starałam się nie wybuchnąć. Zaproponował, że pokaże mi las i tam będę mogła się wyżyć na jakimś potworze, więc ruszyliśmy w stronę lasu.
-Czemu kiedy rzuciłaś się na Meduzę nie mogłaś użyć ognia? Przecież jej siostrę spaliłaś ot tak. –zaczął rozmowę Nico.
-Nie wiem. Próbowałam się skupić na ogniu ale nic z tego. Potrafię zapalić tylko małe płomyczki.
-Tę moc masz na pewno po Hestii. Ona włada ogniem domowym.
-Może… Nie wiem.
Doszliśmy do lasu. Zrobiło się ciemno więc zapaliłam płomyk na palcu i ruszyliśmy dalej. Parę razy widywaliśmy mniejszego rodzaju potwory, które zabijałam mieczem, który Chejron na razie kazał mi zatrzymać. Spacerowaliśmy i spacerowaliśmy aż w końcu stwierdziliśmy, że trzeba wracać na trening łucznictwa. I jak zwykle musiało coś się stać. Tuż obok mnie przeleciała strzała z taką siłą, że gdybym nie uskoczyła, przebiłaby mnie na wylot. Pojawiło się ich więcej. Strzały latały wszędzie dookoła.
-Thalia? –spytałam z nadzieją. Wiedziałam, że łowczynie często się kręcą w lesie, a tylko one kojarzyły mi się ze strzałami.
Zza drzewa wyszła we własnej osobie Thalia Grace, córka Zeusa, a za nią stało około dwunastu dziewczyn w strojach łowczyń Artemidy. Opuściły łuki.
-Cześć Nico! –przywitała się Thalia –Kim jest twoja towarzyszka?
-Thalio, to jest Thirentiah, córka Ateny, a to jest Thalia. –przedstawił nas Nico
Podałyśmy sobie ręce i usiedliśmy na trawie. Rozpaliliśmy ognisko, żeby trochę pogadać.
-Co was sprowadza do lasu? –spytał Nico Thalii
-Szukamy gorszych potworów. Odkąd Gaja ma łatwiejszy dostęp do obozu, coraz więcej ich się tu pojawia i stanowi zagrożenie dla obozu.
-I wy naprawdę jesteście nieśmiertelne? –Spytałam z niedowierzaniem
-Tak, dopóki nie polegniemy w walce –uśmiechnęła się Thalia
-I to… Jest fajne?
-No wiesz…
I w tym momencie naszą rozmowę zakłócił szelest drzew. Coś dużego, chowało się w krzakach. Łowczynie podniosły się natychmiast na nogi i napięły łuki. Wyciągnęłam swój miecz i spokojnie zaczaiłam się bliżej krzaków. Odsłoniłam liście i zanim zdążyłam cokolwiek zrozumieć, jedna z łowczyń wystrzeliła strzałę w stronę tego czegoś. Czarny duży kształt warknął i uciekł za drzewo, pod którym leżał. Zapaliłam lekki płomyczek na palcu, żeby cokolwiek widzieć i powoli zmierzałam w stronę drzewa.
-Thi, uważaj, to jest… -zaczęła Thalia i wtedy ujrzałam całą sylwetkę zwierzęcia.
-Mały smok. –dokończyłam nie bardzo wiedząc co zrobić: podejść bliżej, zamachnąć się mieczem, czy uciekać.
-Musimy go obezwładnić. Może zrobić krzywdę. –Powiedziała któraś łowczyni.
-Nie, jest niegroźny. –Powiedziała Thalia –To gatunek smoka, który nie zieje ogniem i nie zabija niesprowokowany. A poza tym to jeszcze młode.
Smok miał ze trzy metry. Był cały czarny, z wyjątkiem jednej białej plamki na oku. Na głowie miał gładką skórę, dopiero na jej czubku z czaszki wyrastały dwie nieduże wypustki jak niewyrośnięte jeszcze rogi. Jego niebieskie oczy kojarzyły mi się jednocześnie z pełnią księżyca i z czarną ciemną przestrzenią. Miał duże czarne skrzydła i długi ogon owinięty wokół drzewa. Podałam swój miecz Nico i wyciągnęłam rękę w stronę smoka. Zawarczał, ale gdybym teraz cofnęła rękę, wystraszyłby się. Z jego łapy sterczała strzała.
-Hej, spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. –próbowałam uspokoić smoka
Pogłaskałam go po głowie. Chyba był przyjaźnie nastawiony.
-Mogę ci pomóc? –spytałam spoglądając na strzałę
Smok pokazał głową w stronę swojej łapy, więc uznałam, że się zgodził. Delikatnie wyciągnęłam strzałę ze skóry zwierzaka. Smok najwyraźniej ucieszony tym, że z nogi nie sterczy mu już strzała skoczył na mnie i polizał mnie po twarzy.
-Też cię lubię. –zaśmiałam się
Po „twarzy” smoka przemknął cień jego oczy zdawały się wtedy jeszcze bardziej niebieskie. I wtedy przyszło mi coś do głowy.
-Shadow. Będziesz nazywał się Shadow. –Oznajmiłam
-Thi, zaprowadź tego smoka do obozu. Tam będzie bezpieczniejszy. My się już musimy zwijać –Powiedziała Thalia
-Jasne. –powiedział Nico –ale jak? Przecież nie mamy smyczy czy coś…
-Hahahahh myślę, że smycz nie będzie potrzebna… Patrzcie –Powiedziałam patrząc na smoka, który zaczął za mną biegać jakby bawił się w berka.
Pożegnaliśmy się z łowczyniami i wróciliśmy do obozu. Przywitał nas Chejron.
-Oh, jak dobrze, że jesteście. Zaczynałem się już martwić i… -Spojrzał na mojego nowego przyjaciela –Emm… Kto to jest?
-Chejronie, poznaj Shadow’a. Shadow, to jest mój nauczyciel, Chejron. –Przedstawiłam ich sobie.
-To jest… smok?
-Tak znaleźliśmy go w lesie razem z łowczyniami i Thalia powiedziała, że w obozie będzie bezpieczniejszy.
-No dobrze. W stajniach pegazów jest wolne miejsce. Będzie mu tam wygodnie i dostanie jeść i pić. Zaprowadźcie go tam.
-Już się robi.
-A. No i Thi, teraz mieszkasz w domku Ateny. Myślę, że go rozpoznasz.
-Dzięki, ale tę noc chyba spędzę w stajniach.
-Jak chcesz.
Nico odprowadził nas do stajni i pomógł mi nakarmić smoka. Potem poszedł do domku Hadesa. Zmęczona oparłam się o łapę Shadow’a i zasnęłam z nadzieją, że się wyśpię… Nie wyobrażacie sobie jak bardzo się myliłam.
* * *
No tak, przepraszam, że nie było tyle czasu rozdziału, ale było za gorąco na jakąkolwiek wenę :/ Tak czy owak już jest i mam nadzieję, że się spodoba. Proszę, komentujcie :)
~Miixedlife
Ojej, wybacz, straszny ze mnie leń, przepraszam, że tyle nie komentowałam. Zła Des, zła! *wali głową w ścianę jak Zgredek*. No i...jestem zaskoczona, nie wiem jak poskładać myśli, wciągnęłam się jak nwm. Zdarzały się powtórzenia, ale co ja się tam będę wypowiadać, mistrzem ortografii i gramatyki nie jestem a słownik jedynie podpiera u mnie luźną półkę (*le Des architekt*). No i widzę, że Wielka Siódemka nam się powiększa (hehehe a powiększy się jeszcze bardziej jak Percy i Ann wydostaną się z Tartaru to może coś tam się zmajstruje...wybacz mi już odbija).Yey smoczek! Uwielbiam smoki (nie bd się chwalić co sama o nich wyknułam bo nie ma czym się chwalić >.>). I...i w ogóle, ja już nie mogę się skupić! :o Czekam na więcej i życzę weny ♥.
OdpowiedzUsuńPS. zapraszam na nowego bloga, herosi i magowie :3 http://demigodofbrooklyn.blogspot.com/
~Des na głupawce =D
xD Ojj.. Nie zła :D Co do powtórzeń to moja największa wada w pisaniu i chyba już tak zostanie :D Też kocham smoki *.* i nie mogłam się powstrzymać, żeby jakiegoś nie dodać :) Lecę czytać do Ciebie ^.^
Usuń~Hestia podjarana, że Des się spodobał rozdział xD
Jeszcze mnie nie znasz, więc nie wiesz jaka potrafię być "zua" :D. I nie martw się bo wszystko da się wyćwiczyć, wolę się nawet nie chwalić jak ja kiedyś pisałam >.>
Usuń