środa, 31 lipca 2013
3. Nad moją głową fajczy się ptak
Kiedy dobiegłam na wzgórze ujrzałam bardzo daleko drakainę. Co gorsza: Meduzę. Przepchnęłam się przez tłum herosów do przodu, do Chejrona.
-Chejronie o co chodzi? –spytałam
-Chyba mamy problem. Gaja powoli unieszkodliwia granice obozu i teraz łatwiej się przez nie przedrzeć potworom takim jak ta tutaj. –odpowiedział
I nagle jak na znak cała armia herosów rzuciła się do ataku. Około setka półbogów rzuciła się na drakainę. Jednak ona była szybsza. Machnęła ręką i prawie wszyscy padli oszołomieni na ziemię. Nie mogli się poruszać ale wiedziałam, że to nietrwałe. Było ich za dużo żeby mogła ich wszystkich zamienić w kamień. Chejron już chciał dać rozkaz żeby kolejna grupa herosów zaatakowała gdy nagle przez mój mózg przeszła straszna myśl. No… w zasadzie dwie. Jedna, że najprawdopodobniej była wysłana przez rzymian, którzy według książki mieli napaść na obóz najdalej za kilka dni. A druga, że nie przypominam sobie, żeby drakainy atakowały samodzielnie to znaczy… często pojawiały się parami.
-Chejronie nie! –krzyknęłam i centaur wstrzymał herosów
-Thirentiah nie teraz.
-Nie możemy się na nią wszyscy rzucić!
-Musimy. Stanowi zagrożenie dla nas wszystkich.
-Nie. Nie na niej trzeba się skupić!
-Och, przestań co może być gorszego od jednej zabójczej draka… -i urwał w pół słowa bo zobaczył, że za nami czają się dwie siostry Meduzy.
-No właśnie. Dwie drakainy.
Chejron rzucił mi miecz. Był kiepsko wyważony ale dało się walczyć. Złapałam go i razem z grupką herosów rzuciłam się na potwory. Około dziesięciu półbogów wraz z Chejronem zostało walczyć z Meduzą. Zwróciłam na siebie uwagę jednej z drakain i odciągnęłam ją od jej siostry. Dwóch chłopaków poszło razem ze mną. Rozpoznałam w jednym z nich Erica, syna Hermesa i Nica di Angelo. Nico rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie i zakradał się za drakainę.
-No co łuskowata mordo boisz się mnie?! – krzyknęłam w stronę drakainy aby odwrócić jej uwagę.
Chyba nie spodobało jej się to bo kłapnęła przede mną zębami i zamachnęła się pazurem. Rozerwała mi rękaw w koszulce ale nie zrobiła mi większej krzywdy. Nico wyjął swój miecz ze stygijskiego żelaza i przebił nim drakainę na wylot. Ichor popłynął z jej ciała i potwór rozpadł się w pył. Pobiegliśmy do drugiej drakainy przy której leżało już około pięciu rannych herosów. Ja, Nico, Eric i jeszcze dwoje innych herosów stanęliśmy na około potwora z mieczami przed sobą. Próbowaliśmy zrobić podobny manewr do tego, którym pokonaliśmy pierwszego potwora i przez chwilę szło nam idealnie. I nagle wszystko się zepsuło. Kiedy Nico próbował zaatakować drakainę od tyłu ona odwróciła się i cięła pazurem przez jego klatkę piersiową. Syn Hadesa upadł sporo dalej pod drzewem.
-Nico! –krzyknęłam. Ale nie mogłam do niego teraz podbiec. Musiałam dalej walczyć.
-Thi, idź mu pomóż, damy radę! –krzyknął Eric
-Nie! –W moich oczach chyba zapaliły się czerwone płomyki. Byłam wściekła. Odciągnęłam Nica kawałek dalej żeby był w miarę bezpieczny.
Rzuciłam się w stronę drakainy, wyciągnęłam ręce do przodu i po chwili drakaina zajęła się ogniem. Nie wiedziałam jak to zrobiłam ale mało mnie to w tej chwili obchodziło. Wykorzystałam chwilę jej nieuwagi i wbiłam miecz w jej rękę. Potwór powoli zaczął rozpływać się w pył.
-Jeszcze raz spróbuj zrobić coś moim kumplom jaszczurkowaty łbie! –krzyknęłam nadal nie bardzo rozumiejąc co właśnie zrobiłam.
Podbiegłam do syna Hadesa leżącego w trawie kilka metrów dalej. Miał koszulkę rozerwaną z na klatce piersiowej, a zza materiału ciekła krew. Miał zamknięte oczy i oddychał płytko. Wyciągnęłam z kieszeni paczuszkę ambrozji, którą dostałam dziś od Chejrona na wszelki wypadek i włożyłam ją do ust Nica. Chłopak połknął porcję boskiego jedzenia i otworzył oczy.
-Dzięki. Już mi lepiej. Chodź, pomożemy reszcie z Meduzą. –wychrypiał syn Hadesa
-Co? Chyba żartujesz. Musisz odpocząć.
-Dam radę. –powiedział i spróbował się podnieść ale zachwiał się i złapałam go tuż przed walnięciem głową w drzewo. –dobra, idź sama.
Popatrzyłam na niego zastanawiając się jak mocno walnął się w ten łeb ale popatrzyłam na jego stygijskie ostrze i stwierdziłam, że chyba jednak da radę.
-Okej. –i ruszyłam pomóc im przy Meduzie.
Kiedy dobiegłam do miejsca akcji, na nogach stali już tylko Chejron i dziewczyna… Clarisse? Córka Aresa rzuciła się na drakainę z włócznią. Miały w miarę równe szanse. Walczyły i walczyły a ja i Chejron staliśmy obok z bronią w pogotowiu. W końcu widziałam, że Clarisse opada z sił więc dołączyłam do niej i teraz obie stałyśmy twarzą w twarz z drakainą dźgając ją z obu stron mieczem i włócznią. Trochę to było męczące więc chciałam spróbować znowu wezwać ogień. Próbowałam ale mi się nie udało. Skupiłam cały umysł na ogniu: świeczkach, zapałkach, ognisku i wszystkim co mi się z nim kojarzyło, ale nic z tego. Na moich palcach zapalił się tylko jeden maleńki, nieszkodliwy płomyczek. Byłam już mocno wkurzona na te potwory. Złapałam miecz i wskoczyłam jej na głowę. I po chwili drakaina wyglądała jak po wizycie u fachowego fryzjera: krótko mówiąc obcięłam jej wężowe włosy „na jeżyka”. Potwór zaczął rozpadać się w pył.
Herosi wcześniej „zamurowani” przez Meduzę powoli zaczęli podnosić się na nogi. Dzieciaki od Apolla zajęły się opatrywaniem ran. Nico najwyraźniej poczuł się lepiej bo już stał przy rannych i pomagał innym herosom.
-Thi? Przepraszam, że cię nie posłuchałem na początku. –zwrócił się do mnie Chejron
-Nie ma sprawy.
-Skąd wiedziałaś, że drakainy pojawią się we trzy?
-Ja… Ja nie wiem. Po prostu wiedziałam.
I nagle wszyscy herosi oderwali się od swoich czynności i zaczęli się dziwnie na mnie patrzeć. Dziwnie, ale też ze zrozumieniem. I już wiedziałam o co chodzi.
-No nie… -Zmusiłam się, żeby popatrzeć do góry. Nad moją głową wisiała sowa. Wisiała? A raczej paliła się. Pojawił się symbol palącej się sowy. –Chyba już wiem skąd wiedziałam…
-Jednego możemy być pewni –odezwał się po długiej ciszy Chejron –witaj wśród uznanych Thirentiah, córko Ateny i…? –popatrzył nic nierozumiejącym wzrokiem na płomyk nad moją głową, który z resztą już gasł.
-Wychowanko Hestii –dokończyłam
I w tej chwili z tłumu gapiów wychyliła się Rachel Elizabeth Dare. Stanęła jak wryta przede mną i niestety chcąc, nie chcąc wiedziałam co się zaraz stanie. Zgięła się wpół, jej oczy zaświeciły na zielono, a z ust wyleciał tego samego koloru dym. Rachel zaczęła mówić (co było najdziwniejsze-nie otwierając nawet ust) potrójnym głosem:
„Ósmą się staniesz z herosów dziewięciu.
Ze strachem oko w oko staniesz w skalnym rozcięciu.
Ciało twe w odmętach mroku zatonie,
Misję zakończysz na śmierci tronie.”
* * *
Ok jest 3 rozdział ;) Proszę, jak czytacie, to komentujcie ^.^ To bardzo motywuje :) Z góry dzięki za czytanie i komentowanie :) Pozdrowionka ^.^
~Miixedlife
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chyba się domyślam, kto dziewiąty ^^
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie.
Weny :D
A meduza nie była przypadkiem gorgoną? Drakainy, to byłe te wężowe kobiety, o ile się nie mylę... Chociaż może... One wszystkie i tak mi się mylą :P
OdpowiedzUsuńBuziaki, pozdrawiam ;**
xD Ano chyba tak :D Lol pomyliło mi się... :D Dobra już trudno ^.^
Usuń